Pierwszy to Jarmark Obornicki, który odbędzie się w przyszły weekend i będzie towarzyszył Dniom Obornik (klik). Kre-Akcja będzie tam przez całe dwa dni. Czeka nas więc pracowity tydzień ;)
A drugi - poznański Jarmark Świętojański, który bodajże dzisiaj się skończył. Można go lubić, można nie lubić...Zawsze jednak znajdzie się na nim jakaś perełka. Osobiście wyłuskałam wczoraj dwie. Stoisko litewskie z lnianymi serwetkami. Drugie - stoisko Klasztoru PW Świętej Męczennicy Wielkiej Księżnej Elizawiety (klik) znajdującego się pod Mińskiem na Białorusi (stąd bliskie memu sercu). Siostry opiekują się m.in. pacjentami szpitala psychiatrycznego, domem dla dzieci niepełnosprawnych, domem dziecka dla dzieci specjalnej troski. Swoim podopiecznym niosą nie tylko słowa pocieszenia, ale i konkretną pomoc. Podejrzewam, że jeszcze bardziej niż w Polsce, zmagają się z brakiem finansów. Stąd wizyty na takich imprezach. Z drugiej strony widzę podejście biznesowe i cieszy mnie to, i popieram, bo znam trochę białoruską, bierną mentalność. Przy klasztorze istnieją pracownie artystyczne, ceramiczna, mozaikarnia, stolarnia, organizowane są warsztaty pisania ikon, haftowania, szycia, robienia świec, a obok postawiono hotel dla grup zorganizowanych.
Oczywiście nabyłam szklanego aniołka-zawieszkę, płytę w wykonaniu chóru klasztornego, piekny kubeczek przypominający nastrojem prace Marca Chagalla
I coś, co mnie urzekło sama nie wiem czym... Zabawka taka, prosta jak nie wiem co - jakby paletka do tenisa stołowego, przymocowane do niej kury, do każdej doczepiony sznurek, zebrany po drugiej stronie paletki razem i obciążony drewnianą kulką. Kiedy wprawiamy kulkę w ruch okrężny, kury po kolei dziobią. Kilka oglądających je osób, okrzykami oznajmiało, że pamiętają takie z dzieciństwa :) Popatrzcie sami. I ta - dla mnie szczególnie sentymentalna - stylistyka białoruskiej ludowości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz