Zawstydziła mnie trochę wczoraj w swoim komentarzu Klikaf (
klik) ;) I chociaż to nie jest blog podróżniczy to zdecydowałam się pokazać, że moje wyjazdy to nie tylko dalekie wyprawy, ale także te bliższe (chociaż akurat z Wielkopolski pod wschodnią granicę wcale nie jest tak blisko).
Należę do osób, które realizują swoje marzenia czy pomysły. Czasem muszę tylko poczekać na właściwy moment, znaleźć drogę albo osoby, które mi pomogą lub potowarzyszą... Jednym z takich marzeń był udział w Festiwalu Muzyki Cerkiewnej w Hajnówce.
Odwiedziliśmy Podlasie w maju. Zakochałam się... W każdym dźwięku, usłyszanym podczas koncertów, każdym słowie wypowiadanym z charakterystycznym zaciąganiem, w każdej cerkwi, starym domu, polnych i leśnych drogach... Wydaje się, że tam jest wszystko wolniejsze, prostsze - chociaż mam świadomość, że kilkudniowa obserwacja nie powinna dawać mi prawa do takich przekonań.
Przez kilka dni odwiedziliśmy kilkadziesiąt miejscowości, zrobiliśmy ponad 1000 km - musieliśmy wielokrotnie korygować przygotowany wcześniej plan, bo nie starczało czasu. Często jadąc gdzieś zatrzymywaliśmy się spontanicznie, bo napotykaliśmy starą chatę czy cerkiew, która na zdjęciach czy w przewodnikach nie wyglądała interesująco.
Wrócę tam. To pewne (w przeciwieństwie do takiej Sri Lanki, która dla mnie była nuuudna).
Przy okazji powiem Wam, że ciągle trwam w zachwycie nad naszym domkiem agroturystycznym -
Wiejską Chatą w Pasiecznikach Dużych :)